No i stało się, 16 października aktualna wersja Mac mini dołączyła do Maca Pro 2013 i razem utworzyli elitarną grupę komputerów sprzedawanych w niezmienionej formie od ponad 4 lat. Dzięki mądremu i cierpliwemu podejściu kierownictwa Apple, cały czas możemy kupić komputer ze sprawdzonymi procesorami Intel Core z niezapomnianej 4 generacji i nie włączać się w bezsensowny, technologiczny wyścig szczurów, który widzimy dookoła.

Część z Was może już nie pamiętać, ale te dwurdzeniowe procesory o wdzięcznej nazwie Haswell, wyposażone w zintegrowane GPU HD Graphics 5000 lub Iris, to jednostki gwarantujące stabilne osiągi, zupełnie wystarczające dla zwykłego użytkownika. Jednocześnie, dzięki postawieniu na sprawdzone elementy, udało się utrzymać bardzo korzystne ceny. Podstawowa wersja, dysponującą procesorem i5 1,4 Ghz, 4 GB RAM i pamięcią masową 1 TB kosztuje tyle co najtańszy iPhone 7 czyli 2299 złotych. Co więcej, mini ma więcej RAM-u i pamięci dostępnej dla użytkownika. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że ten komputer nie ma klawiatury i myszy, ale przecież iPhone też jej nie ma, nawet za dopłatą. A w mini, za raptem 800 zł, możemy cieszyć się najnowszymi „magicznymi” akcesoriami prosto od Apple.

Zresztą, nawet jeśli przyjmiemy jako cenę wyjściową 3000 zł, to zauważymy że ten komputer przewyższa niektórymi parametrami nawet o wiele droższe modele Maków. Na przykład, pamięć masową o pojemności 1 TB mają modele których ceny przewyższają 10000 zł, a mini ma w standardzie. Co ważniejsze, nie wszystkie parametry tych dysków są gorsze od tych z droższych modeli. Pamięć masowa w mini ma prędkość obrotową 5400 rpm, podczas gdy dla SSD ten parametr wynosi 0 (słownie „zero”) obrotów. To przecież ogromna różnica, aż dziw że Apple nie używa tego argumentu marketingowo.

A przecież to nie koniec, jeśli ktoś potrzebuje naprawdę mocnej maszyny może zamówić wersję z dwurdzeniowym i7 3,0 Ghz, 16 GB RAM oraz dyskiem SSD 1 TB. Za takiego potwora, po doposażeniu go w mysz i klawiaturę zapłacimy raptem 10397 zł i nie ryzykujemy inwestycji w niesprawdzone procesory 8 generacji. To aż o jedną trzecią mniej niż trzeba zapłacić za podstawowego Maca Pro, który jednocześnie będzie miał czterokrotnie mniejsze SSD. A przecież w bonusie otrzymamy GPU mniej podatne na przegrzewanie się w czasie długotrwałej pracy, co na pewno docenią profesjonaliści. Jedyny parametr gdzie taki mini wyraźnie przegrywa to procesory, w Macu Pro montowane są jeszcze bardziej sprawdzone procesory trzeciej generacji o jeszcze bardziej wdzięcznej nazwie „Ivy Bridge”.

Mac Pro niedługo będzie obchodził piąte urodziny, czy mini też będzie dane „dożyć” tak sędziwego wieku? W obliczu przepowiedni znanej wyroczni z Tajwanu… wątpię. Niestety, niekoniecznie będzie to dla konsumentów korzystna wiadomość. W każdym razie, w obliczu nadchodzących zmian:

• życzę mini, aby nie podzielił losu iPhone'a SE ponieważ lepszy taki model niż żaden,

• życzę mu, żeby nie poszedł „luksusową” drogą MacBooka, ponieważ przestanie pełnić funkcję pierwszego Maca dla pececiarzy, a taki model jest potrzebny platformie,

• życzę mu wreszcie, żeby zakończono metodę rozwoju tej linii przez kastrację, i na to w sumie jest spora szansa ponieważ Intel nie produkuje już procesorów jednordzeniowych.

Podsumowując, życzę mini aby w końcu dostał update taki na jaki zasługuje, z nowoczesnymi komponentami, z normalnym zestawem portów i ceną która pomoże zwiększyć udział rynkowy komputerów z jabłuszkiem. Pytanie czy w Cupertino komuś na tym zależy…